wtorek, 22 marca 2011

Bigos wesoły i bigos smutny

Wczoraj w TV zobaczyłem polskiego księdza-zakonnika, dominikanina, który pracuje w kościele parafii filialnej w Onahamie, części miasta Iwaki. Iwaki-shi leży niedaleko najbardziej zniszczonego przez tsunami Seidan. Pomaga jak może poszkodowanym mieszkańcom, usłyszałem że m.in. dwa razy ugotował dla potrzebujących bigos. Ja też w Japonii dwa razy ugotowałem bigos, gdy odbywałem bezpłatną praktykę w pewnym lokalu kategorii izakaya. Niby ta sama potrawa, ale jakże różne te bigosy, jak różne okoliczności jego przyrządzania. Ja gotowałem w radosnym czasie, dla gromadki bywalców knajpki. Tak im mój bigos smakował, że domagali się powtórki. Nie miałem wyjścia, po dwóch tygodniach mieli w menu lokalu następny Bogudan-no bigosu. A ojciec Czesław Foryś w Onahamie gotował ten bigos być może ze łzami w oczach, w czasie tragicznym, nie dla pokazania nowych smaków, ale by nakarmić głodnych. Tak, bardzo różne te bigosy, miejsca i zupełnie inny wymiar zdarzeń.

4 komentarze:

przewodnikpokrakowie pisze...

Chociaż raz wiem, o czym mówisz (nie oglądam TV), bo akurat trafiłam w internecie na video z tym dominikanem i jego bigosem :)

przewodnikpokrakowie pisze...

O matko, dominikaninem!
:)

przewodnikpokrakowie pisze...

A' propos, może opowiesz coś o tej praktyce?

bogayan pisze...

W 2000 r. przebywałem w Japonii dłużej niż zwykle i miałem dużo czasu, zwłaszcza gdy Ayano musiała pracować. To ona pogadała ze znajomym fotografem, który 2 razy w tygodniu prowadził izakayę w Koenji (Tokio). Stanęło na tym, że w "jego" dni będę pracował w knajpce razem z nim. Nie dla pieniędzy, ale dla poznania bliżej Japończyków, ich zwyczajów i języka. Bardzo miłe wspomnienia.