czwartek, 9 września 2010

Przeklinający naród

Pewien czytelnik z Poznania napisał list do "Gazety Wyborczej", który przez redakcję został opublikowany jako felieton. Zmieniono tylko tytuł na "Polaku, co z tą k...?", ponieważ oryginalny był jednym wielkim przekleństwem. Zgadzam się ze wszystkim co napisał autor, więc ograniczę się do cytatów.
"W Polsce klną wszyscy, wszędzie, bez żadnego zahamowania i zastanowienia. Im dosadniejsze przekleństwo i im bardziej podkreślona jego wymowa, tym lepiej. Klną dzieci (nie mówię o nastolatkach, to inna kategoria), nie zważając na dorosłych, klną dorośli i rodzice nie zważając na dzieci, klną dziewczyny i chłopaki, klną mężczyźni w towarzystwie kobiet, ich dziewczyny też klną. Przeklinają ludzie w pracy, nie zważając na klientów (no i co z tego, przecież klienci też klną). Ludzie klną na ulicy, w pociągach, tramwajach, sklepach, kinach, restauracjach, kawiarniach. Jeden festiwal kurew, pierdolenia, chujów, chujów pierdolonych w dupę, chujostwa, pierdolonych kurew itd. (...) Próbuję mu [synowi mieszkającemu w USA (B.Z.)] tłumaczyć, że ze zmianami politycznymi ludziom może się trochę pomieszało. Tak pragnęli wolności, że gdy ją dostali, to nie chcieli już żadnych ograniczeń...(...) Często narzekamy na niesłuszny wizerunek i stereotyp Polaka. Złe oceny nie są bezpodstawne. Język jest ważnym elementem wizerunku, wpływa na zachowanie i prezentację - odruchy, maniery, body language [język ciała (B.Z.)]. My sami możemy sobie nie zdawać sprawy z tego, co inni zauważają."

Brak komentarzy: