niedziela, 19 czerwca 2011

Post Scriptum

Na zdjęciu z zagonikiem onętków z tyłu widać stare zardzewiałe taczki. Są w moim mimowolnym posiadaniu od dziesięciu z górą lat. Kiedy tu zamieszkałem w 1999 roku, przed oknem była pusta, pokryta gruzem przestrzeń. Po tym kawałku gruntu uganiały się, wrzeszczały, jeździły na rowerach i wkładały mi głowę do mieszkania dzieciaki niemiłej sąsiadki, której nigdy do głowy nie przyszło wyjaśnić im, że to niewłaściwe zachowanie. Następnej wiosny zleciłem dwóm osobnikom zbudowanie ogrodzenia, a że byli to niby znajomi, wręczyłem im z góry umówione 400 złotych. Oczywiście lumpy nie dokończyły roboty, zostawiając te nieszczęsne taczki pod moim oknem. Zarekwirowałem za karę to żelastwo i sam dokończyłem robotę; przykręciłem i pomalowałem sztachety płotu. Taczki teraz służą do wywożenia jesiennego zielska i zeschniętych badyli. Piszczą przy tym niemiłosiernie i turkoczą zardzewiałym kołem, jest to dla mnie udręka połączona ze wstydem, ale nie mam jak przywieźć nowego sprzętu z porządnym gumowym kołem z odległego sklepu OBI. W najbliższym czasie dowiemy się z Ayano, czy OBI może nam po zakupie dostarczyć taczki do domu.

Brak komentarzy: