wtorek, 29 czerwca 2010

Karczowanie na cmentarzu

Według wczorajszego planu rano pojechaliśmy na cmentarz, zaopatrzeni we wspomniane akcesoria. Dodatkowo wzięliśmy kuchenno-ogrodowe gumowe rękawice i zmiotkę z szufelką, oraz na wszelki wypadek butelkę PET na wodę. Krzaczory zarastające nagrobek wujka i cioci-babci wyglądały groźnie, ale szybko ustąpiły pod działaniem ucinacza - "sekatora". Ayano poradziła sobie z drobniejszym zielskiem na obrzeżach nagrobka, a zmiotka z szufelką przydały się do uprzątnięcia zeschniętego igliwia i resztek po naszej robocie. Na koniec wyczyściliśmy płytę nagrobną na mokro, polewając ją wodą z większej butli pożyczonej od nieznanego opiekuna sąsiedniego grobu. Zapaliliśmy nową lampkę na zakończenie porządków. Wszystko poszło szybciej niż myślałem.
Po dzisiejszym dniu wiem na pewno, że mogę robić coraz dłuższe spacery - apogeum choroby chyba minęło. Odpukać!!!

1 komentarz:

przewodnikpokrakowie pisze...

Hej! Trafiłam tu od Ayano, u której usiłowałam zostawić komentarz, ale japońskie literki chyba mnie jednak przerastają :)
Zostanę więc u Ciebie i poczytam sobie troszkę :)
Pozdrawiam