czwartek, 24 czerwca 2010

Po przerwie

Od przyjazdu Ayano nic nie pisałem, ponieważ wydawało mi się, iż tematy warte uwagi opisuje właśnie ona. Wychodzi też na to, że tak naprawdę to bloga piszę właściwie dla niej, bo tylko podczas naszej rozłąki staram się każdego dnia coś ciekawego napisać i opatrzyć fotografiami.
Jestem teraz unieruchomiony w domu chorobą, która jak na złość zaatakowała mnie prawie równo z przyjazdem Ayano. Zdążyłem tylko pojechać po nią do Warszawy i połazić po stolicy we trójkę z naszą przyjaciółką - kosmopolityczną spolonizowaną Austriaczką. Po tym wypadzie odbyliśmy jeszcze kilka spacerów po Krakowie i na tym niestety koniec. Ayano robi zakupy, załatwia recepty i leki, sama wychodzi na spacery i odwiedziny znajomych. Jest mi przykro, ale nie mogę popadać w depresję, bo mój ogólny stan na pewno by się pogorszył. Dużo rozmawiamy, komentujemy prezydenckie wybory i mecze Mundialu. Wspólnie kibicowaliśmy drużynie japońskiej w 2 meczach (na razie). Przełamałem się i wreszcie coś napisałem; myślę że na tym nie koniec.

Brak komentarzy: