poniedziałek, 25 czerwca 2012

Powrót do domu

Miałem opuścić klinikę w tydzień po operacji (w poniedziałek 18.06.), ale zostałem ku mojej uciesze wypisany już w sobotę. Chyba jednak za wcześnie, bo rana nie goi się jednolicie i muszę (taksówkami) jeździć do szpitala na zmianę opatrunku. Oczywiście w domu też to robimy z Ayano, ale lekarze chcą widzieć postępy w gojeniu, lub... niepokojące zmiany. Następna operacja w połowie września, a mówiono, że za miesiąc. Ta druga nie będzie już tak ciężka, ale dla mnie bardzo ważna - dająca komfort życia. Pierwsza była po prostu ratującą życie.

P.S. Przez te parę dni nie miałem jeszcze siły coś napisać.

sobota, 9 czerwca 2012

Trzecie podejście

Po raz trzeci, a właściwie czwarty (był jeszcze szpital na Skawińskiej) pakuję się do kliniki. Trzecie podejście do operacji. Jutro (po raz drugi w niedzielę) przyjęcie po przepustce, w poniedziałek operacja. Biały personel nazywa to zabiegiem, ale to chyba rutynowe łagodzenie określenia poważnej sprawy. Ładny mi zabieg, przed którym konieczny jest zastrzyk przeciwzakrzepowy i bandażowanie nóg przeciw powstawaniu żylaków, a po nim ma być rehabilitacja (czytaj nauka chodzenia) i codzienna inhalacja wzmacniająca. Plus oczywiście non-stop środki uśmierzające ból. Po dwóch dniach na sali pooperacyjnej powrót na zwykłą salę, i tak jeszcze z tydzień z podłączaną kroplówką zamiast jedzenia. Chyba pozwolą coś pić. Trzymajcie za mnie. Do zobaczenia (przeczytania).

środa, 6 czerwca 2012

Kolejny tymczasowy powrót do domu

Wczoraj ponownie zostałem przyjęty do kliniki chirurgicznej, a dzisiaj po "powtórce z rozrywki", czyli po ponownym przejściu uciążliwych przygotowań przedoperacyjnych znowu trafiłem na blok operacyjny. I znowu już będąc pod kroplówką usłyszałem od lekarza, że operacja musi być odłożona. I znowu przebrałem się w swoje ubranie i znowu wróciłem do domu na parę dni. Do kliniki mam się zgłosić w niedzielę...

P.S. Jedyne pocieszenie w tej stresującej sytuacji, to perspektywa obejrzenia w TV piątkowego otwarcia EURO 2012.

niedziela, 3 czerwca 2012

Wieczór na Moście Grunwaldzkim


To zdjęcie jest tylko przykładem małych możliwości mojego kodaka. Odsyłam do zdjęć Ayano na jej blogu.

W sobotni wieczór wybraliśmy się z Ayano nad Wisłę, żeby obejrzeć pokazy nadymanych smoków, ryb i meduz umieszczonych na stateczkach pływających wzdłuż wałów. Nie chcąc ugrzęznąć w tłumie, zadowoliliśmy się ograniczonym widokiem z Mostu Grunwaldzkiego. Rekompensatą były brak ścisku i możliwość obserwacji wymiany eksponatów (smoków, ryb i meduz) na podpływających do "przechowalni" na brzegu stateczków. Fajerwerki widać było wspaniale.

piątek, 1 czerwca 2012

czwartek, 31 maja 2012

Obrazkowy prezencik


To jeden z prezentów dla Ayano na powitanie. Malowałem go w tajemnicy od lutego, ale była długa przerwa w tym malowaniu.


Krzew piwonii z podwiązanymi już do palików kwietnymi łodygami.


Kwiat w fantazyjnym flakoniku rośnie w oczach.

Czas kwitnienia




Gdy próbowałem podeprzeć palikiem i sznurkiem pierwszy na wpół rozkwitły kwiat piwonii, delikatna łodyga niestety ułamała się. Proces rozkwitania kontynuowany jest w domu, z powodzeniem zresztą. Ta moja piwonia ma wyjątkowo wielkie i ciężkie kwiaty, co przy długich i cienkich łodygach wymaga podpierania. W sąsiednich ogrodach też są piwonie, ale o mniej okazałych kwiatach tkwiących sztywno wśród listowia. Wygląda na to, że moja piwonia, to odmiana wyhodowana na kwiaty cięte.