niedziela, 14 października 2012

300 worków z "paszą dla wielbłądów"

Pijąc poranną kawę chyba nikt nie zastanawia się, skąd ją wszyscy mamy. My, to znaczy cały niemuzułmański świat. Już kiedyś słyszałem tą historię, ale przy okazji czytania w "Gazecie Wyborczej" druzgoczącej recenzji włoskiego filmu "Bitwa pod Wiedniem" natrafiłem na towarzyszący jej felieton. I tamże było o niejakim Jerzym Franciszku Kulczyckim - szpiegu króla Jana III Sobieskiego. Był to szlachcic urodzony w Samborze, wyznania prawosławnego, choć mimo sprawdzania w Wikipedii - nie wiem jakiej narodowości, choć nazwisko czysto polskie. W każdym razie był obywatelem Rzeczypospolitej. Wychowywał się na terenach ukraińskojęzycznych i w młodości przystał do Kozaków zaporoskich. W każdym razie Trafił do niewoli tureckiej, gdzie poznał język i kulturę naszego południowego sąsiada. Wykupiony od Turków przez serbskiego handlowca został jego tłumaczem, by z biegiem czasu założyć własny interes. Najważniejszy epizod w jego życiu, to zakradnięcie się do obozu Kary Mustafy w tureckim przebraniu w czasie oblężenia Wiednia w 1683 roku, co dało mu jasny obraz sytuacji. Wszystkie zebrane dane przekazał królowi Sobieskiemu, co pozwoliło na odpowiednie zaplanowanie i strategię odsieczy i pobicie wojsk sułtana. Wiedeńczycy uznali Kulczyckiego za bohatera, otrzymał znaczną sumę pieniędzy, dom w Wiedniu i propozycję wybrania sobie czegoś z bitewnych łupów. Ku zdziwieniu Austriaków wybrał on 300 worków z dziwnym ziarnem, które wszyscy brali za paszę dla wielbłądów. Była to nieznana wówczas w Europie kawa, o której walorach wiedział jednak Kulczycki. Niebawem otworzył on pierwszą w Wiedniu i Europie kawiarnię. I tak się zaczęła światowa kariera ożywczego napoju. Moim zdaniem to właśnie jest świetnym tematem na znakomity film. Czyli biografia Kulczyckiego i historia kawy.

Brak komentarzy: