czwartek, 17 listopada 2011

Koniec bunga-bunga.

Berlusconi wreszcie ustąpił, powodem jego upadku nie były jednak liczne skandale obyczajowe i finansowe. Załatwił go kryzys, któremu nie mógł podołać. Włosi się cieszą, widziałem karnawał radości. Nowy premier - Mario Monti powołał nowy rząd, w którym nie ma polityków, znaleźli tam miejsce eksperci - fachowcy w swoich dziedzinach. A u nas? Jak za komuny, wszystko musi być upolitycznione. W kwestii obsady stanowisk rządowych pod względem partyjnym obecna Polska różni się od PRL tym, że jest więcej partii - nie tylko PZPR. Tym sposobem niektóre ważne dla gospodarki i funkcjonowania państwa obsadza się "z ramienia i po linii" (system PRL), a nie wg kompetencji. Premier Tusk właśnie ogłosił nowy skład rządu, czym wyraźnie udowodnił, że polityczne układy biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Np. ministrem sportu została Joanna Mucha - doktor ekonomii. Ze sportem ma tyle wspólnego, że może czasem oglądała w TV jazdę figurową na lodzie. A i to nie wiadomo. Natomiast ministrem sprawiedliwości Tusk mianował - o zgrozo! - Jarosława Gowina, filozofa z Krakowa. Jak można na tak ważne stanowisko powołać faceta, który nie ma pojęcia o prawie? Ukończył on kiedyś Katolicki Uniwersytet Lubelski i jest pobożnym świętoszkiem. Zawsze mnie irytowały jego publiczne wypowiedzi, pasujące raczej do przedstawiciela PiS-u czy LPR-u. I zawsze dla mnie taki pobożniś w polityce będzie kimś podejrzanym. O co? O chęć uchwalania najrozmaitszych zakazów - sprzedaży alkoholu (bo wizyta papieża), handlu w niedzielę (bo trzeba iść do kościoła, a nie do marketu), kolorowych pochodów (bo geje i lesbijki sieją zgorszenie) itp. I taki bucuś jest akurat z Krakowa!

Brak komentarzy: