sobota, 13 czerwca 2009

Kiełbasa robocza

W Boże Ciało byliśmy z Ayano "na grillu" u sąsiada na działeczce koło mojego (i jego też) garażu. Jedząc pyszną białą grillową kiełbaskę przypomniało mi się, jak 37 lat temu, po drugiej stronie tej ulicy w firmie PRM-HW, gdzie wówczas pracowałem, jedliśmy kiełbasę na II śniadanie. Były dwa sposoby: jeden banalny - po prostu gotowało się kawałek kiełbasy np. w zupie ogonowej z torebki i całość była dość pożywnym posiłkiem, a drugi sposób był już bardziej pomysłowy i zbliżony do grillowania. Wybierało się ze sterty żelastwa leżącego koło spawalni odpowiedni kawałek rury, tzn. długą na tyle, żeby się nie poparzyć i ze średnicą trochę większą od grubości kiełbasy. Następnie moczyło się sporą ilość papieru śniadaniowego i owijało się tym kawałek kiełbasy. Po włożeniu jej do rury ogrzewało się z wyczuciem (płomieniem odpowiedniej wielkości i temperatury) spawalniczym palnikiem acetylenowo-tlenowym. Po chwili z rury wydobywał się kopcący dym, ale również i smakowity zapach pieczonej wędliny. Po paru minutach wyciągało się częściowo zwęglony papierowy pakunek, a wśrodku była ociekająca tłuszczem i pachnąca, gorąca kiełbaska gotowa do zjedzenia.

Brak komentarzy: