piątek, 30 marca 2012

W marcu jak w garncu


Postanowiłem po zakupach wysypać i przemieszać ziemię ogrodniczą na moich grządkach. Zdążyłem opróżnić i rozgarnąć jeden worek (były 3) i posadzić kilka ziaren bobu pozostałych z zeszłego roku, gdy zaczął kropić deszcz. Wróciłem do domu na śniadanie i po jakimś czasie przejaśniało. Ubrałem się więc w dres roboczo-domowy, wyszedłem przed dom, a tu znowu leje. Wycofałem się. Po godzinie zajaśniało słońce, toteż znowu wyszedłem do ogrodu z dwoma workami. Zdążyłem wysypać ziemię z jednego, gdy zaczął gwałtownie padać gradowy śnieg, czy też śniegowy grad. Bo nie były to ani kulki lodu, ani wolno opadające płatki śniegu. Raczej spadające z szybkością gradu twarde grudki zbitego z wielu płatków śniegu. I znowu trzeba się było ewakuować, tym razem zabierając ostatni worek ziemi do domu, nie do garażu.

Na zdjęciu wyraźnie widać śniegowe grudki na tle świeżej ziemi.

Brak komentarzy: