wtorek, 13 października 2009

Pisane impulsywnie

Oglądam właśnie program "Uwaga", w którym wałkuje się już drugi raz tragiczną sprawę niewidomego dziennikarza radiowego. W zeszłym roku wpadł on pod koła pociągu metra w Warszawie i stracił nogę. Na stacjach jedynego polskiego metra nie ma specjalnych wystających oznaczników w postaci żółtych pasów z wystającymi "korkami", sygnalizujących bliską krawędź peronu. Dyrekcja metra tłumaczy się teraz, po upływie roku od wypadku, że czeka na wydanie odpowiednich przepisów w sprawie takich zabezpieczeń. A mnie szlag trafia, bo w Japonii od lat widziałem wszędzie, nie tylko na stacjach metra i kolei, ale i na ulicach żółte lub pomarańczowe pasy najeżone "korkami", a tu czekają na przepisy i w każdej chwili znowu ktoś może stracić nogi albo życie. Tymczasem niektóre linie przewozowe nie czekają, tylko na własną rękę instalują "korki" na swoich przystankach i nikt przecież ich nie ukarze za brak przepisów.

Brak komentarzy: