Gołąbki z kapusty włoskiej - pierwszy dzień roboty
Postanowiłem znowu zrobić gołąbki, tym razem z kapusty włoskiej, tym bardziej że nie znalazłem białej o odpowiednich liściach. Z dwóch średniej wielkości główek wygospodarowałem 30 dobrych liści, z pozostałości może będzie potrawa zwana "kapustą faszerowaną". Farsz też inny; nie z pęczaku i soczewicy, ale z oryginalnego japońskiego ryżu. Mielone mięso wieprzowe przysmażone z cebulką - to robota na jutro. Zamierzam jeszcze dokupić pieczarki.
Jak się lubi, to się chce. To fakt, bez lubienia nie ma frajdy, jest tylko przymus, niechęć i zmęczenie. Ja też teraz po zakończeniu tej roboty jestem trochę zmęczony, ale jest to zmęczenie przyjemne.
2 komentarze:
Podziwiam to kucharzenie. Mnie się nie chce :(
Jak się lubi, to się chce. To fakt, bez lubienia nie ma frajdy, jest tylko przymus, niechęć i zmęczenie. Ja też teraz po zakończeniu tej roboty jestem trochę zmęczony, ale jest to zmęczenie przyjemne.
Prześlij komentarz