Wracam do wersji pierwszej. Żołnierze kombinują, jak nakarmić małego; nie umie jeść konserwy ani sucharów, więc rozcieńczają skondensowane mleko, wlewają do butelki po wódce, ze szmatki robią smoczek. Chwyta w łapy, pije i zasypia z tą flachą. Tak go właśnie odkarmili w najmłodszym wieku. Potem wiadomo było, że bardzo lubi słodycze i piwo. No i oczywiście miód, który zgrabnie wybierał pazurami z puszek. Zjadał też z lubością papierosy, ale wyłącznie zapalone. Niezapalone zaraz wypluwał. Gdy dostał butelkę piwa, najpierw obwąchiwał ją z upodobaniem, następnie lizał szkło, a potem kładł się na grzbiet, brał flaszkę w łapy, przykładał do pyska i wypijał do dna. Na koniec przymykał oko i zaglądał do środka. Po piwku czasem się zataczał. Uwielbiał zabawy z żołnierzami, siłował się z nimi i boksował. Nigdy nikomu przy tym nie zrobił krzywdy.
Znawcy niedźwiedzi twierdzą, że gatunek Ursus arctos syriacus - brunatny niedźwiedź syryjski, do którego należał Wojtek, jest niemożliwy do całkowitego oswojenia, jak wszystkie niedźwiedzie. To zwierzę nieobliczalne, o ogromnej sile i piekielnie ostrych pazurach. Nawet od urodzenia wychowywane wśród ludzi, prędzej czy później stanie się dla ludzi niebezpieczne. A jednak z Wojtkiem było inaczej.
Ciąg dalszy nastąpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz