z dnia na dzień
wtorek, 29 stycznia 2013
Zadziwiające
Kilka dni temu oglądałem brytyjski dokument o sangwinikach. Największe wrażenie zrobił na mnie przypadek 3,5 letniej
dziewczynki. Nie umiała jeszcze mówić, za to genialnie rysowała. Pokazano jej rysunek pędzącego konia z perspektywy prawie czołowej, wyglądał jak szkic wykonany ręką Leonarda da Vinci. Pół roku później ta dziewczynka umie już mówić, ale jest w stanie narysować tylko coś w rodzaju tego uroczego konika. I tego własnie konika ja mogłem narysować, natomiast nie potrafiłbym Wam narysować tamtego, a la da Vinci.
sobota, 26 stycznia 2013
Zupa
Odważyłem się na zupę pomidorową. Zrobiłem ją z krojonych pomidorów z puszki,
zabieliłem śmietaną i dodałem drobnych lanych klusek. Bardzo dobra.
czwartek, 24 stycznia 2013
Szósty powrót ze szpitala
W czwartek (17 bm) była operacja, a w poniedziałek zostałem wypisany i jestem w domu.
Teraz czekam na trzecią operację. Straszą mnie coś, że ma się ona odbyć dopiero za rok,
28 stycznia mam się stawić w klinice na badaniu kontrolnym, to się dokładnie o to wypytam. Nie chciałbym tyle czekać na usunięcie głupiej, acz uciążliwej przepukliny pooperacyjnej. Wyglądam, jak chudy facet z połkniętą piłką futbolową. Z drugiej strony jestem szczęśliwy bez plastikowego worka przy brzuchu.
piątek, 11 stycznia 2013
Niespodziewany przysmak
Dostałem do dyspozycji dwa kawałki schabu. Co z nimi zrobić? Udusiłem je z dodatkiem
cebuli, czosnku, przecieru pomidorowego, doli i pieprzu. Zjadłem jedną porcję z dodatkiem marchewki z groszkiem i pieczywa, bo nie chciało mi się obierać i gotować ziemniaków. Jutro do drugiego schabiku ugotuję już ziemniaki, bo szkoda pysznego sosu.
W ogóle całość wyszła nadspodziewanie smacznie.
środa, 9 stycznia 2013
Koniec mojego idola
Jak to bywa i jak o tym już pisałem, aktor którego znamy dobrze, ale jedynie z ekranu i którego bardzo lubimy, prywatnie jest zupełnie innym człowiekiem, co jest rzeczą naturalną, ale też i niekoniecznie fajną osobą i np. mądrym facetem. Chodzi mi tutaj
o Gerarda Depardieu, a może właściwie Żorę Diepardiewa. Tego, że ucieka przed drakońskimi podatkami, być może nawet niezgodnymi z francuską konstytucją, nie mam mu za złe, robi tak wiele osób "świecznikowych" na świecie, choć to "niepatriotyczne".
Dużo gorzej odbieram jego wypowiedzi w związku z przyznaniem mu obywatelstwa rosyjskiego. Pokazał, że jest bufonem bez pojęcia, czym jest demokracja i poszanowanie praw człowieka, nazywając Rosję "wielką europejską demokracją", wykazując też ignorancję geopolityczną. Okazało się, ze przede wszystkim kocha on mamonę i zaprzyjaźnia się momentalnie z tymi, którzy pozwalają mu ją pomnażać. Putin już jest jego najlepszym przyjacielem, a od dawna (o czym ja się wczoraj dowiedziałem) kumplem jest też Fidel Castro. Dlaczego Fidel? Ano dlatego, że Żora Diepardiew na Kubie ma szyby naftowe i poszukuje ropy na wykupionych przez siebie terenach. W Ameryce Południowej ma winnice i też przyjaciół, nie ważne - dyktator, czy nie. Winnice ma też w Bułgarii i na Ukrainie, w Rumunii firmę tekstylną i telekomunikacyjną, wszędzie gdzie można tanio robić interesy, tam je robi. Stara się zarobić na wszystkim, ma nawet licencję na sprzedaż motocykli Yamahy we Francji i wielki salon (6000 m) w Paryżu.
Jego zarobki aktorskie i tantiemy z tego tytułu są tylko ułamkiem w dochodach. Interesów w branży filmowej jednak nie unika, a ostatnio wywołał zamieszanie, gdy w 2012 r. nagrał teledysk z Gulnarą Karimową, córką dyktatora Uzbekistanu i na dodatek obiecał udział w jej filmie. No cóż, przyjaźń z władcą Uzbekistanu też się przyda, tam też jest ropa. Mógłbym jeszcze wymieniać długo, jak np. udział w urodzinach namaszczonego przez Moskwę władcę Czeczenii Ramzana Kadyrowa i wielu innych wątpliwej jakości imprezach, jak również w niezliczonych reklamach, nawet konkurencyjnych firm jednocześnie. Ale kończ waść, wstydu oszczędź.
wtorek, 8 stycznia 2013
Prosty wynalazek
Psie kupy na chodnikach i trawnikach zawsze doprowadzały mnie niemal do szału. Jak kiedyś pisałem, mimo istniejących przepisów strażnicy miejscy wolą ścigać babcie
ze stanikami i pietruszką na Kleparzu, niż wymierzać mandaty za zasrywanie miasta, zapewne dlatego, że sami mają psy i po nich nie sprzątają. Niektórzy starsi właściciele psów nie robią tego przyzwyczajeni obyczajami komuny i paru lat po niej, albo tłumaczą się trudnościami ze schylaniem się. Radę na te tłumaczenia znalazł były prezes Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, pan Leszek Sokołowski. Jego prosty wynalazek, to długi kijek z przyczepionym kuchennym sitkiem. Gdy jego mops na spacerze kuca, pan Leszek podstawia mu pod ogon owo sitko i kupa w nim ląduje, a potem w woreczku i pojemniku na odchody. Jak się chce, to się robi co trzeba.
niedziela, 6 stycznia 2013
Powietrzna przeprowadzka
Zarówno tzw. białe jak i czarne nosorożce są prawie na granicy wyginięcia. Rozmnażają się powoli, samica po niemal 16-miesięcznej ciąży rodzi tylko jedno młode i to raz na 3, 4 lata. Dlatego w Afryce podjęto akcję przesiedlania nosorożców na tereny niedostępne dla kłusowników, a przyjazne tym zwierzakom. Odbywa się to drogą powietrzną.
Na zdjęciu czarny "przesiedleniec" przenoszony przez helikopter. Po uprzednim uśpieniu jak mniemam.
Odwróciłem to zdjęcie i teraz widać, że nogi nosorożca są naciągnięte pod jego ciężarem. Gdyby zrobić fotomontaż, dodając tu pod nogi zwierza podłoże, wyglądałby jak dziwoląg z nienaturalnie długimi kończynami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)